O nas
Jest nas coraz więcej. Choć nie wiele możemy o sobie powiedzieć bo jeszcze się nie znamy. Jesteśmy na drodze odkrywania. Odkrycia – kim jesteśmy. Trudno powiedzieć dokładnie, w którym momencie droga ukazała się nam tą drogą. Dla każdego z nas wiąże się to z osobistą historią. Być może było to wtedy gdy, F, który zorganizował u siebie spotkanie nieznanych sobie osób – by by ”obłaskawić lęki społeczne”. A może było to później, już w Klubie Pacjenta. Było nas kilka osób: byliśmy ranni, każdy w swojej bitwie. Potrzebowaliśmy opieki i pomocy, i siebie nawzajem. Ale nie było łatwo.
Pewien niepokój już na wstępie budziły:
„Zasady obowiązujące w Klubie Pacjenta
- zajęcia trwają od godziny 11-13 lub od godziny 12-14
- w trakcie zajęć jest 30 minutowa przerwa
- staramy się nie wychodzić w trakcie zajęć
- w trakcie zajęć wyciszmy telefony
- nie spożywamy posiłków, możemy pić herbatę, kawę, ale przygotowujemy ja sobie przed zajęciami
- w trakcie zajęć nie krytykujemy innych osób
- nie używamy obraźliwych form
- możemy wstrzymać się od głosu
- prowadzący jest zobowiązany do utrzymania porządku w trakcie zajęć.”
Kilka razy na naszych spotkaniach pojawiał się T, który bardziej niż pozostali uczestnicy spotkania nie korzystał z punktu 7 i 8 . Prowadziło to do konsekwencji wyrażonych w punkcie 9.
T- wniósł niezwykłą na naszych spotkaniach energię. Tak. Było w tym dużo gniewu ,nakręcenia i trudności w kontakcie. Chociaż my mieliśmy – pewne kłopoty, on zdawał się mieć je jeszcze w większym stopniu. Mówił coś czego my nie byliśmy w stanie wypowiedzieć: jemu bardziej się coś nie podobało jakby bardziej coś go bolało. Wyrzucał to z siebie. Był zbuntowany, rozżalony , wściekły, że nie jest tak jak być powinno. Był intensywny, werbalnie agresywny. Był trudny. Lecz rozumieliśmy jego mowę. Bylismy go ciekawi. Opisuję to w dużym skrócie starając się uchwycić ten moment kiedy poczuliśmy TO, co potem przerodziło się w projekt Wolni Razem. Chyba stało się tamtego dnia. Zaczęliśmy już nasze spotkanie. Już odpowiedzieliśmy na pytania o samopoczucie kiedy pojawił się się T w niebieskiej czapeczce ozdobionej złotym ornamentem. Ucieszyliśmy się na jego widok. Jednak psycholożka zażądała by wyszedł .Zaczęła się burzliwa rozmowa. T domagał się by zostać. Oczywiście i my tego chcieliśmy – bo był jednym z nas. Na na znak solidarności Joanna – wyjęła z szafy i włożyła na głowę słomkowy kapelusz i podała mi drugi – biały ażurowy. Teraz – my w kapeluszach i on w niebieskiej ozdobnej czapce byliśmy po jednej stronie: oni domagający się by T opuścił ośrodek – po drugiej i z pacjentów -przerodziliśmy się w aktorów jakiejś dramy, która dotykała naszych własnych głębokich uczuć. Był to moment zjednoczenia w słabości. Moment rozpoznania potrzeby wzajemnego wsparcia .
Nie są tu istotne racje dla których T zabroniono wstępu na teren ośrodka. Te racje są. Okazało się, że uznano że T jest niebezpieczny chociaż pistolet , który miał ze sobą był plastikową zabawką. Obawiano ,się że jeżeli nie w tej chwili – to być może w przyszłości może spowodować nieszczęście.. A więc ktoś wziął odpowiedzialność za bezpieczeństwo wszystkich. Na pewno istniały jakieś inne , nie siłowe rozwiązania tamtej sytuacji. Ale wtedy były one nam niedostępne. Jednak napięcie, tamtej chwili te emocje odsłoniły nam pewną wspólną płaszczyznę rozumienia , chociaż nigdy tego nie nazywaliśmy. A potem napisaliśmy projekt Wolni Razem i dostaliśmy grant z FIO – Mazowsze Lokalnie.